Ekspertka ujawnia kulisy cyfrowej manipulacji. Niepokoi bardziej niż reklamy
W erze postępu technologicznego zachodzącego w mgnieniu oka, wszyscy jesteśmy nieustannie bombardowani informacjami. Pojawia się zatem pytanie: czy wszystkie komunikaty, które trafiają na nasze smartfony, są naprawdę potrzebne? Joanna Jastrzębska, ekspertka w dziedzinie marketingu cyfrowego, przygląda się bliżej powiadomieniom push i sprawdza, czy naprawdę służą one tylko i wyłącznie do informowania, czy może stały się narzędziem subtelnej manipulacji użytkownikiem?

Powiadomienia push – nowy sposób wywarcia wpływu
Początkowo powiadomienia push miały służyć jako szybka forma komunikacji – np. miały stanowić szybkie przypomnienie o nadchodzącym wydarzeniu czy nowościach ze świata. Dziś są one elementem skomplikowanej strategii, mającej na celu kształtowanie zachowań i emocji. Firmy wykorzystują zaawansowane algorytmy do analizowania danych użytkowników, co pozwala przewidywać ich potrzeby i sprytnie dostosowywać otrzymywane powiadomienia push. To wyjaśnia, dlaczego często powiadomienia te są tak bardzo trafne. Czy to manipulacja? Zdaniem Jastrzębskiej, ktoś mógłby to tak nazwać, jednak mechanizmy działania powiadomień push wcale nie są nielegalne czy w jakiś sposób niezgodne z prawem.
Emocjonalny haczyk
Według Jastrzębskiej, powiadomienia te, będące jednym ze skuteczniejszych narzędzi informacyjnych, oddziałują na bardzo pierwotne mechanizmy psychologiczne. Każde „piknięcie” telefonu wywołuje wyrzut dopaminy – hormonu przyjemności – który wyzwalany jest również w przypadku gier hazardowych. Takie powiadomienia wywołują także efekt zmiennej nagrody. Często nagroda jest ukryta, musimy więc „wejść głębiej” i kliknąć w powiadomienie. Dopiero wtedy możemy dowiedzieć się, co się za nim kryje. Niepewność, ekscytacja, ciekawość – to wszystko sprawia, że trudno nam zignorować wiadomość, którą otrzymujemy, nawet jeśli jej treść nie jest istotna.
Wiele komunikatów bazuje na efekcie FOMO (fear of missing out), czyli lęku przed utratą okazji, przed tym, że coś nas ominie. Notyfikacja o kończącej się promocji lub ostatniej sztuce produktu ma za zadanie skłonić nas do szybkiej reakcji, często bez głębszego namysłu. Inne powiadomienia przypominają o niedokończonych czynnościach, np. porzuconym koszyku w sklepie, przez co użytkownik odczuwa wewnętrzny przymus dokończenia transakcji. Różne biznesy świadomie i na szeroką skalę wykorzystują właśnie takie mechanizmy.
Etyka w cieniu skuteczności
Chociaż takie działania są legalne, coraz częściej mówi się o potrzebie ich regulacji. Gdzie leży granica między informowaniem a manipulacją? Jastrzębska wskazuje, że kluczowa jest intencja twórcy komunikatu i transparentność wobec użytkownika. Świadomość tego, jak działają te mechanizmy, to pierwszy krok do odzyskania kontroli nad własnymi decyzjami w świecie pełnym cyfrowych pokus. Zdaniem Jastrzębskiej, ta świadomość użytkowników w sieci na szczęście rośnie. Coraz więcej osób wie, jakie ma prawa, jak uniknąć „nachalnych promocji”. Ale także algorytmy są coraz bardziej zaawansowane.
No cóż, technologia biegnie do przodu, a my jej nie zatrzymamy. Być może za jakiś czas powiadomienia do nas kierowane będą skorelowane z naszym nastrojem i jeszcze bardziej dostosują się do nas? To pokaże nam przyszłość. Warto natomiast zastanowić się, czy w otaczającym nas cyfrowym świecie możliwa jest równowaga między zwykłą informacją a manipulacją.

Studentka dziennikarstwa i medioznawstwa II stopnia na UW i absolwentka tego samego kierunku. Ciekawa świata, miłośniczka literatury (szczególnie thrillerów psychologicznych) i muzyki.