Jedna z najlepszych gier i jeden z najlepszych seriali. Obie wersje tej historii skradły serca milionów
Kiedy w 2013 roku na rynku pojawiło się „The Last of Us” od studia Naughty Dog, gracze z całego świata byli zachwyceni. Tytuł błyskawicznie stał się hitem i zyskał miano jednej z najlepszych gier w historii PlayStation. Poruszająca historia Joela i Ellie, dwójki bohaterów przemierzających postapokaliptyczne Stany Zjednoczone zrujnowane przez pandemię, skradła serca milionów graczy. Sukces gry nie ograniczył się tylko do fanów konsol – recenzenci byli zgodni, że gra oferowała wyjątkową, emocjonalną podróż, rzadko spotykaną w branży.

Serial HBO – oczekiwania były ogromne
Nie dziwi więc, że kiedy HBO ogłosiło realizację serialowej adaptacji „The Last of Us”, oczekiwania były wyjątkowo wysokie. Wielu fanów już od dawna twierdziło, że historia przedstawiona w grze ma idealny potencjał na ekranizację. Platforma HBO podjęła się jednak nie tyle wiernej ekranizacji, ile adaptacji – wprowadziła wiele zmian i nowych elementów fabularnych. W rolach głównych obsadzono aktorów znanych z popularnych produkcji: Pedro Pascala (znanego z „Narcos”, „Gry o tron”, czy „The Mandalorian”) w roli Joela oraz młodą Bellę Ramsey jako Ellie. Początkowo casting wywołał pewne kontrowersje, zwłaszcza w przypadku Ellie, która wizualnie różniła się od swojego pierwowzoru z gry. Obawy fanów okazały się jednak bezpodstawne – duet głównych bohaterów szybko podbił serca widzów, a Bella Ramsey zebrała świetne recenzje za swoją interpretację postaci.
Rekordowa popularność serialu
Już pierwsze odcinki serialu zdobyły ogromną popularność. Drugi odcinek obejrzało 5,7 miliona użytkowników platformy streamingowej HBO Max, co oznaczało aż 22-procentowy wzrost oglądalności w porównaniu do premierowego epizodu. Pierwszy odcinek z kolei przyciągnął łącznie aż 18 milionów widzów, co uczyniło z produkcji jeden z największych sukcesów HBO w ostatnich latach. Popularność serialu wpłynęła pozytywnie także na sprzedaż gier. Po premierze serialu sprzedaż remake'u „The Last of Us: Part I” na PS5 wzrosła aż o 238%, natomiast tańszy remaster na PS4 zanotował jeszcze bardziej spektakularny wzrost – aż o 322%.
Adaptacja zamiast ekranizacji – odważne zmiany fabularne
Produkcja HBO nie jest wiernym odtworzeniem historii znanej z gier. Twórcy zdecydowali się na odważne modyfikacje fabularne, które spotkały się z pozytywnym przyjęciem widzów. Na przykład sposób zarażania się grzybem został znacząco zmieniony na potrzeby serialu, co nie tylko nie osłabiło historii, ale wręcz ją ulepszyło i pogłębiło. Serial balansuje pomiędzy nowymi wątkami a wiernym oddaniem klimatu gry. Dzięki temu zarówno fani gry, jak i nowi widzowie mogą czerpać satysfakcję z oglądania kolejnych odcinków. To połączenie nostalgii ze świeżymi pomysłami stało się kluczem do sukcesu adaptacji.
Nowa era dla adaptacji gier?
Sukces „The Last of Us” otwiera przed producentami nowe perspektywy w świecie adaptacji gier wideo. Serial dowiódł, że z dobrze napisanej gry można stworzyć równie angażujący serial, który porusza emocjonalnie i przyciąga miliony widzów. Twórcy innych produkcji mogą teraz spojrzeć na „The Last of Us” jako na przykład, że adaptacja nie musi być tylko wiernym odwzorowaniem gry, ale może także wprowadzać interesujące i trafne zmiany. Drugi sezon serialu pojawi się na platformie Max już 14 kwietnia.
The Last of Us – zarówno w formie gry, jak i serialu – jest przykładem historii, która potrafi poruszyć, wzruszyć i zaskoczyć. Obie wersje tej opowieści zdobyły ogromną popularność i na długo zapadły fanom w pamięć. HBO wraz ze studiem Naughty Dog stworzyły fenomen, który jeszcze przez długie lata będzie punktem odniesienia dla innych adaptacji gier.

Redaktorka, korektorka, copywriterka. Studentka dziennikarstwa i medioznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim, absolwentka podyplomowej redakcji językowej tekstu na UW. Miłośniczka motoryzacji, podróży, fotografii oraz literatury.