Wyścig po sprzęt – rekordowa sprzedaż

Panika przed podwyżkami cen iPhone’ów doprowadziła do rekordowego weekendu sprzedaży w sklepach Apple. Wszystko za sprawą nowych ceł ogłoszonych przez Donalda Trumpa, które mogą podnieść ceny urządzeń nawet o 40 procent. Klienci masowo ruszyli do sklepów, by zdążyć przed skokiem cen, a firma została zaskoczona taką skalą zainteresowania.

Nowe smartfony | fot. elements.envato.com

Apple nie był przygotowany na taki szturm

Miniony weekend przejdzie do historii jako jeden z najbardziej intensywnych sprzedażowo dla Apple. Wszystko przez obawy klientów, którzy w związku z zapowiedzianymi przez Donalda Trumpa cłami rzucili się do sklepów, by kupić iPhone’y oraz inne urządzenia, zanim ich ceny wzrosną. Z raportu Bloomberga wynika, że sprzedaż w miniony weekend była wyższa niż w jakikolwiek inny weekend w ostatnich latach, a sklepy Apple dosłownie „zostały zalane przez ludzi w panice kupujących telefony”. Pracownicy zostali zaskoczeni, a wiele osób zgłaszało, że nie mogli uzyskać od obsługi jasnej odpowiedzi na pytanie, czy i kiedy ceny wzrosną.

Cła Trumpa – uderzenie w elektronikę użytkową

Ogłoszenie nowej fali ceł uderzyło w wiele branż, ale to rynek elektroniki, w szczególności urządzeń Apple, znalazł się w centrum zainteresowania. iPhone’y mogą podrożeć nawet o 300 dolarów, co oznacza skok cen rzędu 40% w stosunku do obecnych wartości. Taki scenariusz oznaczałby rekordowe ceny iPhone’ów, również w Polsce i innych krajach UE. Cła obejmą produkty pochodzące z Chin (34%) oraz Indii (26%), czyli dwóch kluczowych lokalizacji, w których produkowane są urządzenia Apple – od smartfonów, przez iPady, po komputery Mac.

W sieci pojawiły się głosy o „nowym podatku technologicznym”, który dotknie zwykłych konsumentów. Na platformach takich jak Reddit czy X (dawniej Twitter) można było zaobserwować eksplozję komentarzy i wpisów dotyczących zakupów sprzętu Apple „na zapas”. Użytkownicy deklarowali szybkie decyzje zakupowe, często mimo braku pełnego budżetu.

Apple szuka wyjścia z sytuacji

Choć Apple od lat dąży do dywersyfikacji łańcucha dostaw i przenosi część produkcji z Chin do Indii, teraz – po ogłoszeniu wysokich ceł – firma może ponownie zmienić strategię. Jak donosi brazylijski serwis Exame, Apple rozważa przeniesienie części produkcji właśnie do Brazylii, gdzie obowiązuje tylko 10-procentowe cło. W teorii mogłoby to ograniczyć wpływ taryf celnych na ostateczne ceny urządzeń. Jednak reorganizacja łańcucha dostaw w globalnym gigancie technologicznym nie następuje z dnia na dzień. Nawet jeśli Apple podejmie działania teraz, realne efekty – czyli tańsze urządzenia – mogą być widoczne dopiero za kilkanaście miesięcy.

Co to oznacza dla Polaków?

Jeśli prognozowane podwyżki się potwierdzą, Polacy za najnowszego iPhone’a mogą wkrótce płacić nawet 8–9 tysięcy złotych. W tej sytuacji rozsądnym ruchem może okazać się wcześniejszy zakup – zwłaszcza że aktualne ceny w oficjalnym sklepie Apple w Polsce i tak należą do najwyższych w Europie z uwagi na podatki i słabszy kurs złotego względem dolara. Wzrosty cen obejmą nie tylko smartfony. Dotyczyć będą także MacBooków, iPadów, słuchawek AirPods, komputerów Mac Studio czy stacji dokujących. Analitycy podkreślają, że skala podwyżek może być zróżnicowana – większa dla urządzeń, których produkcja niemal w całości oparta jest na Chinach.

Apple odnotował rekordowy weekend pod względem sprzedaży – nie z powodu premiery nowego modelu, lecz z obawy przed podwyżkami cen. Cła ogłoszone przez Donalda Trumpa zadziałały jak impuls do zakupowego sprintu.