Zaoferowali mu 3 mln dolarów za jeden dzień pracy. Odmówił
W świecie Hollywood takie historie brzmią niemal jak legenda, ale ta jest prawdziwa. Leonardo DiCaprio miał okazję zarobić aż 3 miliony dolarów za jeden dzień zdjęciowy, jednak odrzucił propozycję. Choć brzmi to absurdalnie, aktor znany jest nie tylko z mistrzowskich ról, ale też z wyjątkowo selektywnego podejścia do ofert filmowych. Tym razem nie zrobił wyjątku, nawet jeśli na stole leżały miliony.

Powrót do Hollywood bez DiCaprio?
Informacja o planowanej kontynuacji filmu „Pewnego razu… w Hollywood” Quentina Tarantino obiegła media 1 kwietnia, ale szybko okazało się, że to nie był żart. Projekt ma być osadzony kilka lat po wydarzeniach z pierwszego filmu i skupi się na postaci Cliffa Bootha – w tej roli ponownie Brad Pitt. Za kamerą stanie David Fincher, twórca takich hitów jak „Siedem” czy „Zodiak”. Tarantino tym razem ograniczy się jedynie do roli scenarzysty. Zamysłem twórców było także przywrócenie do obsady Leonardo DiCaprio, który wcielał się wcześniej w postać Ricka Daltona. Jednak jego rola miałaby mieć charakter wyłącznie epizodyczny. To właśnie w tym kontekście Netflix, odpowiedzialny za produkcję, miał zaoferować aktorowi honorarium w wysokości 3 mln dolarów za jeden dzień pracy. DiCaprio odmówił. Według serwisu World of Reel uznał stawkę za zbyt niską.
Czy Leonardo gra tylko za więcej?
Choć kwota 3 mln dolarów za jednodniowy występ wydaje się zawrotna, Leonardo DiCaprio nie należy do aktorów, którzy podejmują się projektów dla samej obecności na ekranie. Od lat starannie wybiera swoje role i często współpracuje z takimi twórcami jak Martin Scorsese, Christopher Nolan czy Quentin Tarantino. W przypadku propozycji od Netfliksa decydujące mogły być nie tylko pieniądze, ale też koncepcja artystyczna czy fakt, że sam Tarantino nie stanął tym razem za kamerą. Niewykluczone jednak, że dla DiCaprio kwota była bardziej symbolicznym gestem niż realnym problemem. Aktor ceni sobie twórczą kontrolę i prestiż projektów, w których uczestniczy, dlatego trudno dziwić się, że wolał poczekać na coś większego.
DiCaprio nie próżnuje. Co przed nim?
Choć nie zobaczymy go najpewniej w kontynuacji „Pewnego razu… w Hollywood”, Leonardo DiCaprio nie narzeka na brak zajęć. W najbliższym czasie zagra główną rolę w filmie „Jedna bitwa po drugiej” w reżyserii Paula Thomasa Andersona. Czeka go również występ u Damiena Chazelle’a w biografii legendarnego kaskadera Evela Knievela. W planach są też dwa inne, głośne tytuły: kryminalna produkcja Martina Scorsesego rozgrywająca się na Hawajach oraz adaptacja książki „The Devil in the White City”, gdzie DiCaprio ma wcielić się w rolę H.H. Holmesa – jednego z pierwszych seryjnych morderców w historii USA.
Odrzucenie roli, nawet tak dobrze płatnej, pokazuje, że Leonardo DiCaprio wciąż dyktuje warunki swojej kariery. Czy jeszcze zobaczymy go w uniwersum stworzonym przez Tarantino? Tego nie wiadomo, ale pewne jest, że DiCaprio może pozwolić sobie na luksus wybierania tylko tych ról, które naprawdę go interesują, niezależnie od ceny.

Redaktorka, korektorka, copywriterka. Studentka dziennikarstwa i medioznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim, absolwentka podyplomowej redakcji językowej tekstu na UW. Miłośniczka motoryzacji, podróży, fotografii oraz literatury.