Deweloperzy śmieją się z rządu. Wielki sukces okazał się farsą

Wojna o przejrzystość cen mieszkań miała być wielkim zwycięstwem rządu. Politycy ogłosili sukces, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Ustawa zmuszająca deweloperów do podawania cen mieszkań została przegłosowana, ale w takim kształcie, że realnie zmieni niewiele. Deweloperzy mogą świętować – nowy obowiązek praktycznie ich nie dotknie.

Budowa nowych mieszkań | fot. elements.envato.com

Ujawnianie cen mieszkań? Tylko w teorii

Wszystko zaczęło się od ambitnej inicjatywy Minister Funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Nowe przepisy miały zmusić deweloperów do podawania cen mieszkań we wszystkich ofertach. Koniec z ukrywaniem stawek za hasłami „zapytaj o cenę”. Projekt przeszedł przez Sejm niemal jednogłośnie, a minister ogłosiła w mediach społecznościowych sukces: „1:0 dla ludzi”. Problem w tym, że szczegóły ustawy pokazują, że o żadnym zwycięstwie nie może być mowy. Nowy obowiązek dotyczy bowiem wyłącznie mieszkań gotowych, czyli już wybudowanych. Tymczasem około 80 proc. lokali na rynku pierwotnym sprzedaje się jeszcze w fazie budowy – często zanim w ogóle powstanie fundament. W praktyce oznacza to, że cztery na pięć mieszkań nadal będą mogły być sprzedawane bez jawnych cen w ogłoszeniach. Trudno więc mówić o realnej zmianie sytuacji kupujących.

Deweloperzy świętują, a politycy tracą twarz

Po ogłoszeniu treści ustawy prawnicy i eksperci rynku nieruchomości nie pozostawili na niej suchej nitki. Błąd w legislacji pozwala deweloperom nadal lawirować i ukrywać ceny większości oferowanych mieszkań. Można przypuszczać, że w siedzibie Polskiego Związku Firm Deweloperskich zapanowała euforia – rząd chciał ich zmusić do przejrzystości, a ostatecznie stworzył przepis, który ich niemal nie dotyczy. Senat ma jeszcze szansę poprawić ustawę. Jeśli tego nie zrobi, będzie to jasny dowód na siłę deweloperskiego lobby w Polsce.

Dlaczego jawność cen jest ważna?

Kwestia jawności cen mieszkań nie sprowadza się tylko do wygody. Chodzi o realne pieniądze. Przemysław Goldmann, znany krytyk działań deweloperów, przeprowadził eksperyment. Wysłał 10 różnych osób do tego samego biura sprzedaży, by pytali o dokładnie to samo mieszkanie. Wyniki były szokujące – cena za metr kwadratowy potrafiła się różnić aż o 2600 zł w zależności od tego, kim był kupujący i jak bardzo wykazywał zainteresowanie. Osoby entuzjastycznie nastawione płaciły więcej, sceptyczni klienci dostawali lepsze warunki. W praktyce różnice w cenie całkowitej potrafiły sięgać nawet 250 tys. zł! Brak przejrzystości cen pozwala deweloperom manipulować ofertami w sposób, który na wolnym rynku byłby trudny do zaakceptowania.

Co dalej?

Jeśli Senat wprowadzi poprawki, deweloperzy będą mieli dwa miesiące na dostosowanie się do nowych zasad. Jednak nawet wtedy – jak zwracają uwagę eksperci – pozostanie problem indywidualnych rabatów negocjowanych podczas rozmów w biurze sprzedaży. Na to rozwiązaniem mogłaby być baza cen transakcyjnych, czyli rządowy portal DOM. Jednak jego powstanie nadal się opóźnia, a data uruchomienia pozostaje nieznana.

Rząd chciał dobrze, ale zabrakło dokładności i znajomości rynku. Efekt? Wielki sukces przerodził się w farsę, a deweloperzy śmieją się w głos. Jeśli Senat nie naprawi błędów, klienci nadal będą skazani na nieprzejrzysty rynek i wyższe ceny ustalane przez sprzedawców.