Zapłacił 380 tys., sprzedaje za 82 tys. Przejechał tylko 10 tys. km

O tym modelu Hyundaia było bardzo cicho. Słyszało o nim mało osób, chyba, że mówimy o wybitnych znawcach tej marki. Kosztuje ogromne pieniądze, a jego wersję używaną można kupić kilka razy taniej. Skąd ta rozbieżność cenowa i dlaczego ten samochód jest aż tak drogi?

Ogladanie samochodu | fot.elements.envato.com

Duża rozbieżność cenowa

Hyundai Nexo, bo o nim mowa to koreański SUV zasilany wodorem. Choć na pewno nie jest on tak popularny jak choćby Hyundai Tucson, jego cena jest bliska flagowym modelom tej marki. Za samochód trzeba zapłacić potężną sumę 370-380 tysięcy złotych! Wielu zainteresowanych kwota ta przyprawia o zawrót głowy. Mowa oczywiście o nowych modelach. Jeśli chodzi o używane egzemplarze, tu spotyka nas niemałe zaskoczenie. Używanego Hyundaia Nexo z przebiegiem 10 000 kilometrów, można kupić już za około 80 tysięcy złotych, co jest dużą różnicą.

Wodorowy niewypał?

Były wielkie plany dotyczące rozwoju technologii wodorowej w Polsce. Samochody napędzane wodorem miały powoli wypierać te elektryczne. Nic nie wskazuje na to, by miało się tak stać choć światowe firmy jak np. Bosch inwestują w wodór na szeroką skalę. Niestety, ta technologia na ten moment nie jest zbyt popularna, a przykładem może tu być wodorowa Toyota Mirai, której sprzedaż w USA kompletnie nie idzie po myśli producentów. Za to w Polsce jej cena sięga 285 000 złotych.

Modelem, który jeszcze bardziej zadziwia konsumentów i nie tylko jest wspomniany Hyundai Nexo. Jego ogromnej ceny nie da się usprawiedliwić świetnymi funkcjami czy wyposażeniem. Ten samochód po prostu niczym się nie wyróżnia (oprócz oczywiście ceny) a kosztuje krocie. 161 koni mechanicznych, zasięg 600 kilometrów i przyspieszenie do 100 km/h w 9,1 sekundy. To właśnie oferuje ten model. Musimy wiedzieć też, że jego koszty eksploatacji są duże, podobne do kosztów elektryków czy aut spalinowych. Nie mamy więc tu żadnej oszczędności. Nawet ta kwestia nie rekompensuje nam zawrotnej sumy auta. Mamy też kolejny problem – niepraktyczność. Auta wodorowe wymagają ładowania na specjalnych stacjach. W Polsce na ten moment są tylko trzy stacje ładowania samochodów wodorowych. Dla porównania, stacji dla elektryków jest około 9 000. Czy warto interesować się modelem z salonu i inwestować krocie, nie otrzymując praktycznie nic innowacyjnego? Na to każdy zainteresowany musi odpowiedzieć sobie sam.

Ta sama jakość o wiele taniej 

Teraz spójrzmy na używany egzemplarz dokładnie tego samego modelu, który sprzedawany jest przez byłego właściciela. Na rynku wtórnym został tylko jeden egzemplarz – sprowadzany z Niemiec z 10 000 kilometrów przebiegu. Jego stan jest praktycznie idealny, a wyposażenie bogate. Mamy w nim system kamer 360 stopni, wysokiej jakości nagłośnienie, skórzaną tapicerkę i pełen zestaw systemów bezpieczeństwa. To tylko niektóre z udogodnień. Co najlepsze, zapłacimy za niego 82 tysiące złotych. To prawie 80 procent mniej niż za auto z salonu, a używany egzemplarz wcale nie odbiega od niego jakością. I jeśli już chcemy kupić to auto, to warto celować w używane.

Jak widać, sama marka nie gwarantuje niskiej utraty wartości. Liczy się czy auto jest naprawdę dobre i solidne. Na przykładzie Nexo świetnie widać też, że technologia wodorowa jeszcze się w Polsce nie przyjęła. Kto wie, może kiedyś? Ale to chyba jeszcze nie ten czas.